Slawia

Autor: Jacek 'Cooperator Veritatis' Radzymiński

Slawia
Na dodatek opisujący wolsungowy odpowiednik Polski musieliśmy czekać bardzo długo. Odsuwana kilka razy data premiery nie nastrajała optymistycznie, niepokój budziło też spore opóźnienie rozstrzygnięcia Konkursu Slawijskiego. Owszem, o Wolsungu słyszeliśmy sporo w związku z jego angielską edycją, niemniej o żywotności systemu świadczy rozwijana linia wydawnicza.

Dodatki do Wolsunga w moim odczuciu są mocno nierówne, a tendencja – niestety – spadkowa. Nie licząc Operacji Wotan, która jako kampania należy do zupełnie innego typu suplementów, z dodatku na dodatek coraz mniej miejsca zajmował opis świata, a coraz więcej – liczne przykłady (użycia kart, konkretnych specjalizacji zamiast zasad ich tworzenia) o raczej niewielkiej przydatności dla osób, które rozegrały w systemie choć jedną krótką kampanię.

Przy spadku jakości dodatków wzrosła równocześnie liczba autorów, podczas gdy nie zmieniła się objętość podręcznika (ok. 125 stron).W Lyonesse za tekst podręcznika odpowiedzialne były cztery osoby, we W pustyni i w puszczy i w Almanachu nadzwyczajnym otrzymujemy informację o siedmiu-ośmiu osobach. Na Slawię natomiast złożyły się teksty dziesięciorga autorów oraz prace z Konkursu Slawijskiego nadesłane przez dwadzieścia trzy osoby! Jak członki świętego Stanisława cudownie się zrosły, aby Polska powstała po rozbiciu dzielnicowym, tak autorzy najwyraźniej wykorzystali wszystkie materiały dotyczące Slawii, jakie mieli pod ręką, aby dodatek zyskał odpowiednią objętość.


Zawartość podręcznika, jakość wydania

W porównaniu z poprzednimi produktami z logo Wolsunga Slawia wyróżnia się lepszym papierem. 130 stron dodatku podzielono na cztery rozdziały (nie licząc wstępu i suplementu, na który składają się indeks i mapa), w których znalazły się informacje o poszczególnych województwach slawijskich, historii kraju, Klątwie ciążącej na potomkach Piastuna za zabójstwo smoczycy oraz bestiariusz zawierający charakterystyczne dla Slawii istoty, z którymi mogą zetknąć się Niezwykłe Damy i Dżentelmeni. Całość przypomina schemat użyty poprzednio w Lyonesse.

Od strony technicznej nie spotkałem się z niczym, co budziłoby zastrzeżenia – nie natrafiłem na większe błędy drukarskie, widać, że tekst przeszedł dobrą korektę oraz redakcję. Zgodnie z tradycją linii wydawniczej w Slawii zobaczymy liczne czarno-białe grafiki. Ilustracje w podręczniku, podobnie jak w poprzednich dodatkach, uważam za bardzo nierówne poziomem, niemniej Slawii na duży plus zaliczam nawiązania – wariacje na temat Hołdu pruskiego Jana Matejki, pojedynku Michała Wołodyjowskiego z Bohunem albo Piłsudskiego, Dmowskiego i Paderewskiego podejmowanych na królewskiej uczcie czy Szwedów oblegających Częstochowę budują odpowiednią atmosferę. Po wielu takich smaczkach porozrzucanych po podręczniku widać, że jak najbardziej polska kultura mogłaby się odnaleźć w konwencji systemu. Ilustracje dają też pojęcie o tym, jak Slawia mogłaby wyglądać, gdyby została dopracowana.


Sąd nad Slawią

Nie da się potraktować Slawii jako spójnej całości. W wielu częściach dodatek jest kompilacją, w innych zbiorem, w reszcie po prostu przypadkową zbieraniną najróżniejszych tekstów. Obraz kraju spadkobierców Piastuna wyłaniający się z rozdziału Województwa jest zupełnie odmienny od tego z Historii i Klątwy. W tym pierwszym dowiadujemy się, że na mieszkańców wolsungowego odpowiednika Polski składają się jedynie personifikacje polskich wad narodowych. Mamy więc chciwych bankrutów, zacofanych kmiotów, szlachciurów z szablami przyrośniętymi do dłoni, prostactwo pozujące na wielkomiejskość, genetycznych antysemitów i wiecznych pechowców. Właściwie całą Slawię można określić mianem odpowiednika warszawskiej Pragi – Porażką.

Lektura tego rozdziału przyszła mi z trudem; wydaje się, jakby każde województwo opisywała inna osoba, która brała pod uwagę przede wszystkim to, że pisze o Rzeczypospolitej Przeklętej, zatem uwypuklała wszystko, co w Slawii najgorsze. Bardzo dowolne potraktowanie okresów historycznych składających się na inspirację poszczególnych regionów spowodowało powstanie przerażającej wizji polskich dziejów – jednocześnie, bez większej refleksji, jako klisze mamy obrazy Polski gierkowskiej przeplatane z XVII-wiecznymi rubieżami Rzeczypospolitej, zestawione jeszcze z problemami związanymi z budową drugiej linii metra. Nawiązania do II RP sprowadzają się do wrzucenia samych negatywnych aspektów okresu rodem z Kariery Nikodema Dyzmy. Wyjątkiem jest Przymorze, ale nawet tam można odnieść wrażenie, że budowa Kotwy (wolsungowej Gdyni) mogła się zakończyć sukcesem tylko dlatego, że Klątwa jeszcze tam nie dotarła.

W innych rozdziałach, w poszczególnych fragmentach, można z pewnym zaskoczeniem zobaczyć, że w Slawii nie jest jednak tak strasznie, jak próbowano czytelnika przekonać na początku. Na podstawie dziejów Slawii – opisanych bardzo ciekawie i z częstym mruganiem do bardziej obytego historycznie czytelnika – można zobaczyć, że pomimo odwiecznej Klątwy wolsungowa niby-Polska miała swoje pięć minut na arenie dziejowej, i w porównaniu z poprzednimi dodatkami propozycje scenariuszy opartych na teoriach naukowych dotyczących przeszłości prezentują się przyzwoicie. Podobnie w rozdziale Klątwa odnajdziemy parę nietuzinkowych postaci z życia kulturowego, naukowego i politycznego kraju, które autor radzi nam umieszczać na bieżąco w swoich przygodach, aby gracze czuli, że świat Wolsunga żyje.

Jak niemal każdy dodatek do gry fabularnej, Slawia: Rzeczpospolita Przeklęta adresowana jest przede wszystkim do Mistrzów Gry. Gracze w pełni korzystać będą właściwie jedynie z rozdziału Województwa (tak ponurego, że bardziej się nie da) i z niego wyłoni się koncepcja ich slawijskich Niezwykłych Dam i Dżentelmenów. A tam te pozytywne postacie i zjawiska z kolejnych rozdziałów często po prostu nie pasują – bo jak uzasadnić założenie niwijskiej szkoły matematyki przez Stosława Banała, skoro województwo niwijskie składa się głównie z nawiedzonej Puszczy Dębowej (wolsungowa wersja Puszczy Białowieskiej), gdzie mają znajdować się bramy do Zaświatów? Jak pogodzić sukcesy powojennej odbudowy (zresztą połączenie międzywojnia z odbudową państwa w pierwszych latach komunizmu najdelikatniej można nazwać kontrowersyjnym) z eksponowanym wręcz zacofaniem kolejnych ziem?

Jeżeli chodzi o zmiany mechaniczne, Slawia stoi na poziomie poprzednich dodatków. Nowe specjalizacje, dziedzictwo i atuty mogą odświeżyć rozgrywkę, choć nie wprowadzają rewolucyjnych zmian. Ciekawie została potraktowana kwestia biesów – wydaje się, że wątek sprzedaży duszy diabłu może być osią niejednej kampanii osadzonej w Slawii. Pozytywnie oceniam też nowych antagonistów, którzy wprowadzają więcej słowiańskiego charakteru do wolsungowego bestiariusza. Bardzo spodobały mi się także "Generator nazw partii politycznych" oraz opis życia politycznego i społecznego.

Niestety, pomimo kilku ciekawych motywów oraz opisów całość Slawii przedstawia się raczej jako pierwszy efekt burzy mózgów niż gotowy produkt. Niespójne, często sprzeczne informacje, brak ogólnej wizji oraz chaotyczny niekiedy układ informacji bardzo utrudni korzystanie z podręcznika na sesjach. Jeżeli przed wydaniem dodatku Slawię uważałem za jeden z najbardziej niedopracowanych koncepcyjnie krajów Wolsunga, to teraz jako Mistrz Gry oraz gracz otrzymałem narzędzia, by dokonać przede wszystkim selekcji negatywnej – rozszerzenie dało mi bowiem pojęcie, czego nie chcę w "swojej" wolsungowej Polsce.


Słowo na koniec

Nieraz prowadziłem swoje przygody w rzeczywistości polskiej bądź wzorowanej na Polsce. Podejmowałem to wyzwanie w Arkonie, Dzikich Polach, Zewie Cthulhu w wieku XIX i międzywojniu. Przeważnie w nastroju dość poważnym, w myśl na wpół mitycznej "polskiej szkoły RPG", pełnej mroku i tego, co spokojnie mogłoby się złożyć na Rzeczpospolitą Przeklętą. W tej konwencji uważam za ważne, by mrok podkreślić, choćby dla kontrastu, odrobiną światła. Ten tłum trzydziestu osób, których teksty złożyły się na pozszywaną Slawię, chciał oddać widocznie różne motywy, które im się negatywnie kojarzyły z polską rzeczywistością – zarówno aktualną, jak i przeszłą. W efekcie w miejsce najważniejszego rozdziału dodatku powstał wolsungowy odpowiednik Księgi Plugawego Mroku do D&D, z całą pretensjonalnością i płytkością powyższego tytułu, a reszta podręcznika stanowi mniej lub bardziej udane próby dorzucania różnych, bardzo dowolnych, choć z reguły łagodniejszych klisz.

Przy całej mojej sympatii do systemu mogę tylko wyrazić nadzieję, że z procesu powstawania Slawii: Rzeczypospolitej Przeklętej zostaną wyciągnięte wnioski, a kolejne rozszerzenie będzie "drugim oddechem" Wolsunga. Co by nie mówić, znalezienie takiego tłumu chętnych do pracy nad podręcznikiem też jest osiągnięciem autorów systemu. W tej chwili jednak, patrząc na ostateczny efekt, mogę jedynie zawołać słowami Żorża Ponimirskiego: "Samiście to bydlę na piedestał wywindowali!"