» Blog » Ponowna lektura scenariusza
19-11-2011 03:41

Ponowna lektura scenariusza

W działach: rpg, scenariusze, Graal, L5k | Odsłony: 247

Ponowna lektura scenariusza
Pisanie scenariuszy sprawia mi 50 % frajdy z hobby jakim są RPG. Na dziubdzianie się w fabułach, wątkach, postaciach, przedmiotach i pomocach poświęcam sporo czasu. Nadal wcale nie chroni mnie to przed komicznymi wpadkami zasługującymi na double face palm.

Na przetestowanie scenariusza przed prowadzeniem mam dwa sposoby. PIERWSZY to opowiedzenie komuś fabuły. Nie tylko otrzymuje wtedy dużo celnych uwag, ale sam proces opowiadania jest doskonałym testem. Jeśli nie umiem zaprezentować go w sposób przejrzysty, ciekawy, zwięzły a słuchający ziewa w trakcie mojego monologu – należy wywalić scenariusz do kosza lub porządnie go zmienić. DRUGI to ponowna lektura scenariusza po dłuższej przerwie od ostatniego dłubania w przygodzie. W obu przypadkach przyświeca mi zasada, że należy jak najwięcej uprościć i wywalić. Brzytwa Ockhama to najlepszy przyjaciel scenarzysty.




W moim pliku RPG znajdują się trzy typy dokumentów: 1) przygody rozegrane 2) przygody spisywane 3) pomysły na przygody (zapisane w formie znanego z L5K WKU). Co jakiś czas otwieram dokument z rozbebeszoną fabułą i dopisuję jej dalszy ciąg. Scenariusze z typu work in progress tak sobie pęcznieją, aż w końcu osiągają dojrzałość i zostają skonsumowane na sesji. Natomiast zapisane skrótowo pomysły wykorzystuję, gdy nachodzi mnie nastrój na coś nowego – na przykład opowieść w starym Świecie Mroku, do którego mam spisanych kilka stron luźnych zahaczek.

Za każdym razem, gdy powracam do rozpoczętego scenariusza natykam się na CUDA. Ostatnio znalazłam starą przygodę do Legendy TYGRYS (strasznie lamerski tytuł), w której w podziale na sceny znalazłam taki oto fragment:

1. Scena wprowadzająca - synowie pełnią obowiązki domowe, objazd włości, starzec przytrzaśnięty taczkami z rzodkwią

Nie wiem, jaki Oni mnie opętał, kiedy pisałam tę samurajską, dramatyczną scenę… Komizm wydarzenia, które zdecydowanie miało być na poważnie, świadczy o jakiejś pomroczności mojego umysłu. Dla porównania, jak wypadek staruszka przysypanego daikonami, którego heroicznie ratują trzej bushi (jak nie uratują to będą mogli otworzyć sobie brzuchy porem…), nie pasuje do reszty scenariusza, przytoczę kolejny, skrótowy opis sceny:

2. Scena retrospektywna - postać gracza rzuca przekleństwo na wiatr, moc słów wypowiedzianych w chwili śmierci jest tak ogromna, że przekleństwo materializuje się w postaci mściciela, który okazuje się być bohaterem, którego grający otrzymał na początku sesji

Na szczęście jeszcze nie miałam okazji poprowadzić tego scenariusza i dzięki ponownej lekturze scena z daikonem wyleciała w niebyt. Identyczne wpadki zaliczam w przypadku przygód, które są aktualnie spisywane. Nie pomaga fakt, że dużo o nich myślę. Przykładowo w sadze o Graalu powróciłam do pierwszego scenariusza (trzy równolegle sobie pęcznieją) i odnalazłam rzeczy wołające o pomstę do niebios.



Dzięki ponownej lekturze zorientowałam się, że poniósł mnie klimat i cały początek opowieści o rycerzach to jakiś fabularny bełkot. Wczuwając się w ukochane magiczne średniowiecze, pisząc o pasjonującym mnie Graalu i na dodatek osadzając akcję w Irlandii, uległam urokowi stworzonego uniwersum. Zamiast trzymać się wytycznych, które sama wyznaczyłam, usłyszałam muzykę Sidhe, odtańcowałam w mroczny las i tyle mnie widziano. Gdybym nie odłożyła tekstu na jakiś czas, nie dostrzegłabym, że pierwsze 3 sceny są zwyczajnie bez sensu, zaś 2 to zbędę rozpychacze i snuje (nic nie wnoszące do poszczególnych wątków sceny, które na dodatek pozbawione są akcji). Zapoznając się na świeżo z tekstem, który zdążyłam częściowo zapomnieć, weryfikuję własne pomysły i sprawdzam, co gracze mają do roboty, kiedy są aktywni, kiedy aktywują się ich wątki oraz czy dobrze podzielony jest ich czas antenowy.



Najważniejsze jednak, że dystans pozwala UPROŚCIĆ fabułę. Ja dzięki rozmowie z Mayhnaveą wywaliłam ze scenariusza, który dopieszczam już kilka miesięcy, dwóch BNów. Następnie sama dostrzegłam, że 5 scen nie popycha akcji do przodu i zapowiada się nudnawo. Usuwając je, przyspieszyłam moment, w którym gracze zetkną się z faktycznym wyzwaniem.

Na koniec – po skasowaniu zbędnych scen i Bohaterów Niezależnych nagle wszystko ładnie wskoczyło na swoje miejsce. Problem z domknięciem wątków zniknął :)

PS: Komiks oparty na faktach autentycznych! Kot naprawdę tak się zachowuje.

Komentarze


Ezechiel
   
Ocena:
+13
Są plusy wstawania o czwartej rano. Można sobie Magdę do śniadania przeczytać.
19-11-2011 04:53
Iman
   
Ocena:
0
Taczkami z rzodkwią? Naprawdę nie umiem sobie wyobrazić o czym wtedy myślałaś ;D
19-11-2011 08:50
Xolotl
   
Ocena:
+7
Zabij tego kota.
19-11-2011 11:17
Neurocide
   
Ocena:
+5
Zrób to zanim będzie za późno.
19-11-2011 11:59
Zsu-Et-Am
   
Ocena:
+1
Kot jest słuszny w oczach Mańka.
19-11-2011 13:08
earl
   
Ocena:
+2
Potrącenie taczkami z rzodkwią (ew. ze szczawiem lub burakami postewnymi) nie należy do przyjemności. Wierzcie mi.
19-11-2011 16:00
MEaDEA
   
Ocena:
+3
Kota nie mogę zabić bo to moja narośl - najczęściej wyrasta na kolanach. Jak go zabiję sama umrę ;)

Iman

Ja też nie wiem co myślałam... tekst czytałam jakby napisała go obca osoba. ;)

19-11-2011 16:40
Iman
   
Ocena:
+1
Ale wiesz, z drugiej strony... jeśli odczytać go jako alegorię osoby przepracowanej, niewolnika, dla którego pan nie ma litości itd. Mimo, że jest starcem, musi pracować ponad siły. Taczka jest tutaj symbolem ciężkiej pracy, której on już nie może wykonać, która go przygniata. Jeśli tak to odczytać to może nawet być tragicznym elementem fabuły ;)
19-11-2011 17:12
Kamulec
   
Ocena:
+4
Ja zwykle prowadzę tak:
1. Wymyśl zarys fabuły.
2. Wymyśl zarys tego, co będzie się działo w niej w najbliższym czasie.
3. Wymyśl zarys najbliższej sesji.
4. Spreparuj niezbędną mechanikę.
5. Improwizuj.

Do matury ustnej z polskiego też tak podchodziłem :P

Ciężko byłoby mi przedstawić komuś mój scenariusz, bo mam góra kilka grafów lub punktów, które tylko ja umiem odczytać. Większość kampanii wymyślam podczas wykonywania innych czynności Po drugie praktycznie każdy, komu scenariusz mógłbym opowiedzieć, potencjalnie może w niego ostatecznie grać, a to solidnie zniechęca.
19-11-2011 18:06
MEaDEA
   
Ocena:
+6
Kamulec

Ja z racji braku czasu oraz braku czasu moich graczy stawiam na jednostrzały. W takiej sytuacji wolimy umówić się na super dopicowany scenariusz z mnóstwem twistów, tricków i dopieszczonych hendałtów.

Plus - lubię spisywać scenariusze, wychodzić poza utarte szlaki, wymyślać nowe rozwiązania fabularne i zasady mechaniczne.

Stąd taki nacisk na dopracowany scenariusz, który ulega wielu przeróbkom. Przy okazji mam trochę refleksji erpegowo-scenariuszowych, które można wykorzystać przy kolejnym projekcie :)
19-11-2011 18:20
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+5
I dopracowane teksty, które możesz zamieścić na Polterze! :D
19-11-2011 18:44
Kamulec
   
Ocena:
+1
"lubię (...) wychodzić poza utarte szlaki, wymyślać nowe rozwiązania fabularne (...)"
A inni nie?

Nie całkiem jednak rozumiem - Ty robisz notatki, czy piszesz na własny użytek tekstem ciągłym, co ma się dziać na sesji?

Nie mam dużego doświadczenia w prowadzeniu jednostrzałówek, ale odnoszę wrażenie, że to na nich świetnie sprawdza się improwizacja (bo nie trzeba się przejmować wpływem na kampanię) i jest ona potrzebna (aby zmieścić się w przeznaczonym na sesję czasie).
19-11-2011 19:00
akito
    @Kamulec
Ocena:
+2
w jednostrzałówce wyjdzie każda nielogiczność, bo fabułą musi się domknąć...
poza tym pisac można jak kto woli: WKU, tekstem ciągłym, diagramem, komiksem, dialogiem, wierszem... chodzi o to, by zarejestrować swoje idee tak, by wiadomo było, co jest niezbędne dla fabuły, a co można improwizować, bo IMPROWIZOWAC ZAWSZE TRZEBA - przecież na sesji są... kto...? no? GRACZE! w miarę nie zastraszeni ani niesterroeyzowani -________-
są tacy mistrzowie, co mają kilka pomysłów na sesje, bo akurat mieli słaby sezon w robocie i czas na spisywanie pomysłów - ale poprowadzą jeden "pod dany zestaw graczy".

@MEaDEA: jak to "JAKIE ONI" Cię napadło? Daikon Squad, ty zbiegły niewolniku!
19-11-2011 19:16
MEaDEA
   
Ocena:
+7
Kamulec

Nigdzie nie sugeruje, że inni coś lubią lub nie lubią :) To była moja deklaracja podkreślająca, że pośród wielu rzeczy w RPG ta dla mnie jest w Top 10. Zapewne każdy ma swój zestaw rzeczy, które pierwsze przychodzą mu na myśl, gdy ktoś zada pytanie "co lubi w graniu i wymyślaniu scenariuszy".

Uważam jednak, że podczas improwizacji (która oczywiście jest super jak MG opanował tą sztukę) mamy tendencje do popadania w schemat. Podążamy znanymi nam szlakami i używamy sprawdzonych zagrań.

W trakcie wymyślania na bieżąco fabuły mamy dość sporo na głowie - pomysły graczy pojawiające się naglę na sesji, niespodziewane ich decyzje, zmiany, mnożenie się wątków - i nie jesteśmy w stanie przeprowadzić takiej pracy nad scenariuszem, jak wymyślając go przez miesiąc. W trakcie spisywania łatwiej uzmysłowić sobie, że powtarzamy jakiś wątek lub zagranie. Dodatkowo opracować skomplikowaną intrygę lub wprowadzić mechanikę, której nie ma w podręczniku.

Jestem przekonana, że improwizując nie da się stworzyć tak zawiłego-spójnego-zaskakującego scenariusza jak opracowując go wcześniej. Improwizacja daje inne ciekawe efekty, które niosą frajdę grającym. Nie ma lepsze-gorsze, są to po prostu dwa różne podejścia i kompetencje MG/scenarzysty.

Ja spisuje dla siebie scenariusz tak jakby był od razu przeznaczony do publikacji i dostępny, zrozumiały dla innych użytkowników.
19-11-2011 19:16
akito
    improwizacja kontra dopracowanie...?
Ocena:
+2
eech, znam mistrza gry, przy którym zawsze mi się wydaje, że on właśnie dopiero coś stworzył, to się wydarza na moich oczach i jest to genialne uczucie! a nigdy go nie przyłapałam na nielogiczności czy psującym klimat "eeeeee". Sądząc jednak z bogactwa tła, enpeców, smaczków i szczególików, wszystko to wymyśla wcześniej. bo zawsze wszystko się zgadza. ale dynamika sesji jest BOSKA!

polecam jakikolwiek wywiad z którymkolwiek z wielkich twórców free jazzu. tam pięknie widać, że za koncertem improwizowanym w 80% kryją się miesiące ciężkiej pracy po 8-10 godzin dziennie. dopracowuje się jakieś elementy sztuki gry, żeby potem móc nimi żonglować...dla erpegów niby nie warto się AŻ TAK poświęcać ;) ale oglądanie jakiegoś pomysłu z dystansu np. 2-3 lat jest bardzo rozwijające, zakładając dozę zdrowego krytycyzmu.
19-11-2011 20:25
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
akito - jasne, ale to przygotowanie można uzyskac, po prostu długo cwicząc improwizację :)

W życiu nie spisałem żadnego scenariusza, a jednak tylko kilka razy w mojej rpgowej karierze czułem się nieprzygotowany - i to zwykle wtedy, gdy za dużo myślałem PRZED sesją nad tym jak ma wygladac, a gracze zdecydowali inaczej.
19-11-2011 21:12
akito
    @zigzak
Ocena:
0
fajnie, sprawdziłabym najchętniej jak się u Ciebie gra.
jak się "ćwiczy improwizację"?
co nazywasz improwizacją? siadasz kompletnie bez pomysłu?
19-11-2011 21:52
akito
    cd.
Ocena:
+2
może "myk" jest w wyrażeniu "jak ma wyglądać sesja". tego nikt nie wie i lepiej o tym nie myśleć, bo to faktycznie potem przeszkadza...

dla mnie scenariusz to "co ja mam wiedzieć":
- o świecie (rzeczywistość fizyczna, społeczna, mechanika, smaczki, szczególiki dające klimat, np. muezin nadający z minaretu ... w cyberze.)
- o postaciach (relacje między nimi, co z przeszłością - mówimy o jednostrzałówkach, którym dobrze robią ostrze zatargi, tragiczne konflikty domagające się radykalnych rozwiązań... nie wymyślam rozwiązania konfliktu, tylko powody konfliktu np. w historii gracza. a jeśli postacie gracze tworzą sami... cóż, przypominam sobie jakiś dobry dramat -___- i zżynam schemat fabularny)
- w jaki sposób gracze dostają informacje o świecie , żeby nie było jak z tą karczmą i panem w kapturze...tylko sprytnie, subtelnie i "naturalnie" tzn. jak w życiu, gdzie pewne rzeczy wiemy od podstawówki i jest to oczywiste...Albo przeciwnie: w sposób, który ruszy fabułę do przodu

jeśli to wszystko ci wychodzi i trzyma się kupy, i jest to dobra jednostrzałówka o której się długo pamięta...to tylko daj znać, gdy będziesz w Krakowie lub/i okolicy!

najlepszą jednostrzałówkę przeżyłam, sorry wszystkich, u MEaDEi. oczywiście w moich kochanych L5K, co jest nie bez znaczenia... o tej jednostrzałówce gadaliśmy potem z moim wilkiem, który też grał, przez jeden tydzień.. a w drugim tygodniu jego brat kazał nam się zamknąć-_-

to jak wyjście na sushi. na extra okazje.
jeśli bym miala tak grać zawsze...wolłabym sobie zrobić czasem postać chłechłe i czasem se porobić jaja :P
19-11-2011 22:09
Kamulec
   
Ocena:
+1
W kwestii scenariusza gracze często nie wiedzą, kiedy coś jest improwizowane, a kiedy przygotowane.

Nieraz przychodzi coś fajnego do głowy, szczególnie jak się długo prowadzi, więc podczas improwizacji część rzeczy można właśnie wziąć z automatu i pomyśleć tylko przez moment nad tym, co będzie dodawało kolorytu. Nawet mając świetnie wszystko rozpisane BG mogą pogadać z BNem nie nazwanym w naszym scenariuszu i okaże się, że potrzeba jakiegoś motywu z jego życia.

Oczywistym jest jednak, że składając wszystko na karb li tylko improwizacji będzie się miało (o ile umie się korzystać z notatek) statystycznie sesję z mniej spójnym światem/fabułą, mniej złożonymi postaciami i mniejszą liczbą oryginalnych motywów.

Dlatego uważam, że dobrze chcąc przygotować scenariusz warto poza ogólnym zarysem przygotować tylko te elementy specjalne np. ciekawa historię, czy osobowość BNa, dylemat, z którym mają się zmierzyć BG, zagadkę, intrygę. Można to zapisać punktowo, w diagramie itp. Nie ma sensu wypełniać zawiesiną, bo lepki płyn tylko może ograniczyć improwizację.
19-11-2011 22:29
38850

Użytkownik niezarejestrowany
    Akito
Ocena:
0
Czasem i bez pomysłu :)
najlepsze pomysly wychodza w trakcie, albo tuz przed sesją, z zycia. Przynajmniej u mnie. Wiadomo, w wiekszosci przypadkow jest jakis pomysl, czy tez zajawka tylko, ale czasem (czesto) zdarzalo sie ze zostalem zaskoczony prowadzeniem i musialem cos wymyslac na szybko.
Inspiracje z ksiazek, filmow, innych sesji. Wyciaganie logicznych wnioskow z kontynuacji wczesniej zaczetych watkow. Umiejetnosc obserwacji swoich graczy (niekoniecznie stalej ekipy, ktorej przyzwyczajenia znasz, ale takze nowych na sesji).
Ja taki styl preferuję. I dla mnie sie sprawdza, ale to wynik dobrej pamieci i dobrego komponowania wątkow na bieżąco. Wiec wlasnie taki jam session, raczej niż pisanie symfonii z partią dla każdego instrumentu z osobna. I to jest do wycwiczenia, po prostu trzeba duzo prowadzić w ten sposob. Dobry procesor skojarzeniowy w dyńce tez sie przydaje.
Co zas do sesji, bardzo chetnie - tylko ze ostatnio malo prowadze, no i zwykle nie mam czasu sie wyrwac z Wroclawia. Ale gdybym witał w okolicach krakowa w celac rpgowych, dam znac. A wlasciwie powinienem tam zawitac jakos i tak.
19-11-2011 23:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.