» Blog » Postuluję o gry bez autorów
15-10-2012 09:50

Postuluję o gry bez autorów

Odsłony: 10

Ten trochę zaczepny tytuł wpisu to wstęp do kontynuacji poprzedniego wątku. Lecz najpierw małe podsumowanie. Otóż gry w Polsce są nie po polsku bo ich nie chcemy. Od początku to wiedziałem, ale wolałem zasięgnąć szerszej opinii. Powodów tego stanu rzeczy jest kilka:

 

  • nasze zacofanie względem zachodu (czas pojawienia się RPG u nas);
  • niechęć do czytania książek i robienia dziwnych rzeczy, czyli ogólnie RPG;
  • wysokie koszty hobby (mimo, że do gry wystarczy wyobraźnia i jeden podręcznik na kilka osób).

 

Nie wyklucza to wcale istnienia niszy, w której właśnie się poruszamy. Jak podsumujemy liczbę graczy to wyjdzie nam spore miasteczko RPGowe. Jednak RPG to sport mocno lokalny. Licząc nawet konwenty, to raptem kilka dni w roku. Mamy Internet, ale jakoś to odziera RPG z atmosfery wspólnego spotkania. Może, kiedyś.

 

Przejdźmy jednak do tematu wpisu. A są nim gry (w domyśle polskie), które w teorii powinny bronić się same, ale tego nie robią. W najlepszym razie możemy liczyć na pomoc autorów lub ich reprezentantów a w najgorszym pozostajemy sami sobie. Na początek kilka przykładów.

 

Kryształy Czasu. W zamyśle autora polska odpowiedź na AD&D. Przez liczne spory i wiele mitycznych materiałów rozsianych po dyskietkach, notatnikach itp. Gra stała się mocno nieczytelna dla szarego odbiorcy. Zaczynałem od wersji podręcznikowej, która jak wielu z was wie zawierała masę błędów i nieścisłości. Mimo wszystko jakimś cudem udało się rozegrać kilka sesji. Jakie więc było moje zaskoczenie jak po kilku latach dowiedziałem się, że wszystko robie źle. Że korzystam z zakazanej i wyklętej przez fanów wersji. Sięgnąłem wiec po „oryginał” publikowany w odcinakach na łamach Magii i Miecza. No i znów fani przestrzegli mnie, że już wtedy autor był na tyle skonfliktowany z wydawnictwem, że nawet ta wersja to w dużej części wymysły redaktorów. Więc co było zgodne z wizja autora? Paradoksalnie – wizja autora, ta nie spisana, a przynajmniej nie opublikowana, którą szerzył słowem i czynem. Tak więc by pograć trzeba było dostać audiencje u autora i wszystko było cacy. Nie tak prędko. Otóż byli ludzie którzy taką szansę otrzymali, założyli oni portal, który jakimś cudem przetrwał po dziś dzień. Jakie zaskoczenie czekało jednak ich, gdy autor KC po latach (świetlnych) oznajmił, że i tak się mylą a on pracuje nad nową edycją. Nie dziwota, że nawet im puściły nerwy a portal bez bagażu doświadczeń autora wreszcie zaczął się rozwijać. Jaki z tego morał? Dopowiedzcie go sami.

 

Klanarchia. Wielu ludzi spodziewało się po tej grze rewolucji (rewelacji). Wielu się zawiodło. Jednak nie ja. Co prawda początki były trudne. Nie byłem przekonany do tej gry odkąd o niej usłyszałem. Gdy autor zaprosił mnie do współpracy myślałem, że wyrzuci mnie po pierwszym dniu marudzenia (pewnie teraz tego żałuje). Jednak to ja, nie on, zmieniłem zdanie. Z postępem prac gra autentycznie zaczęła mi się podobać. Po premierze jako jeden z nielicznych byłem zadowolony z niedookreślonego świata oraz lekko mistycznej mechaniki. Do mnie ta gra po prostu trafiła. Jednak innym potrzebna była pomoc. Nie wszyscy rozumieli wszystkie pomysły autora. Może było ich za dużo, może chodziło o ich kompozycję. W każdym razie gra bez autora praktycznie by nie zaistniała. A w zamyśle miała być samowystarczalna, tak by Furiath mógł o niej zapomnieć. Nie wiem czy niecoś zmieniło, ale przez długi czas autor i jego ekipa mocno wspierali grę i graczy.

 

Robotica. [usunięto na wniosek pokrzywdzonego]

 

Wolsung. Obecnie już świętość, której nie powinienem tykać, ale opowiem wam o tej grze z mojej perspektywy. Zapewne większość inaczej to odbiera i dlatego gra ma wielu zwolenników. Otóż kilka(naście) lat temu poznałem Garnka gdy szukałem inspiracji do napisania własnego steampunka. Trafiłem na jego stronę, potem zaczęliśmy korespondować. Nasze pomysły wydawały się zbieżne, więc wymienialiśmy się nimi i ocenialiśmy ich przydatność. Jednak moje niezdecydowanie spowodowało, że nie poszedłem dalej. Autor przez kilka lat także stał w miejscu, lecz nastąpił przełom. Moim zdaniem zawdzięczamy go Savage Worlds, choć nie bezpośrednio. Gra ze steampunkowej stała się pulpowa, pojawiły się wątki dobrze znane z Indiany Jonesa – Naziści, Wilka Wojna itd. Nie powiem, że nie lubię pulpu. Jednak ta konwencja mocno mi nie pasowała jako przewodnia dla Wolsunga. Jakiś czas temu w rozmowie z Garnkiem zapytałem wprost – co się stało z dawnymi ideami? W odpowiedzi dostałem, że zmieniły się czasy i oczekiwania odbiorców. W sumie bez tych zmian Wolsung pewnie podzieliłby los mojej niekończącej się autorki. Ok, rozumiem, więc pojawiło się kolejne pytanie – jak grać wynalazcą, wg mnie kwintesencją steampunka? Odpowiedź już nie była taka jednoznaczna. Na upartego dałoby się, jest kilka profesji. Jednak mechanika już tego nie wspiera. Mamy gadżety, ale nie jak je tworzyć. Bez własnych zasad nie da rady. Wiecie co dostałem w odpowiedzi? – Zagraj z nami, przekonasz się. Najgorsza możliwa odpowiedź. Mimo całej sympatii dla Garnka nie takiej odpowiedzi oczekiwałem po tak ambitnym dziele. Sadziłem, że gra obroni się sama. Grymaszę, wiem, w końcu ile osób ma takie wymagania?

 

Charakternik. Kuriozum na skalę kraju. Dziś już krążą o nim legendy i niepochlebne żarty a gra ma ledwo kilka miesięcy. Co otrzymujemy za wygórowaną cenę? Księgę szyfrów i zapewnienia autora, że wszystko gra. Nawet gdyby w cenie podręcznika była kolacja z autorem połączona z sesją na żywo nie wiem, czy znalazło by się wielu chętnych. Czemu?  Bo autor po prostu gada szyfrem. Żadna z jego wypowiedzi nie była zrozumiała w 100%. Moje wypowiedzi często bywają niezrozumiałe, ale nie sądzę, że aż tak. To jedyna gra w moim zestawieniu, której wręcz należało by się tłumaczenie autora, ale najlepiej innego. Na powtórne wydanie raczej nie mamy co liczyć i nie wiem czy ktokolwiek chciałby.

 

Więc co autor wpisu ma na myśli? Chodzi mi o gry, które nie zawsze radzą sobie dobrze bez swoich autorów, którzy wytłumaczą i poprowadzą za rękę nowych graczy. Pół biedy jak są życzliwi i odpowiadają na nawet najgłupsze pytania. Niestety nie wszyscy mają tyle cierpliwości. Niektórzy podchodzą do swoich gier zbyt osobiście co odbija się niekorzystnie na samej grze. Nie naprawimy tego co już jest, ale może przynajmniej przyszłe gry będą mniej ułomne.

 

UWAGA! Tak jak poprzednio, proszę o merytoryczną dyskusję. Reszta wylatuje.

Komentarze


AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+1
Robotica, nie Robotnica (czyżby autokorekta)? Szkoda, że ani słowa o Złym Cieniu i Aphalonie.
15-10-2012 09:54
Kamulec
   
Ocena:
0
Jak chcesz grę bez autora, napisz sobie sam.
15-10-2012 09:57
~Hajdamaka

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+6
"Oko Yrrhedesa" jest dobrze wytlumaczone.
15-10-2012 09:57
Jagmin
   
Ocena:
0
AdamWaskiewicz, tak. Tylko nie wiem jak teraz poprawić. :(

Kamulec, robię co mogę. To są przykłady, nie zarzuty. Poza tym, jeżeli innym się udaje to czemu nie nam? Nie wymieniłem tu wszystkich gier bo inne jakoś sobie radzą.

Hajdamaka, dlatego nie wymieniłem w przykładach. Sporo jest dobrze wytłumaczonych gier. Cześć z tych, które wymieniłem także, lecz zaważyły na tym, że się tu znalazły inne czynniki. Niekiedy sam autor.
15-10-2012 10:01
von Mansfeld
   
Ocena:
+2
A propos akapitu o KC - dlatego granie "by the book" jest mniej konfliktowe od powyższego "chodzenia za fanami/autorem". Jak gra działa, to można grać tylko w oparciu o podręczniki, a jak nie działa, to nawet autor (a tym bardziej - nadgorliwi fani "wielepy") nie pomoże.

Co do Wolsunga, to istnieją atuty typu Tworzenie Magicznego Przedmiotu (ograniczone, ale jednak), jedna z cech rasowych Krasnoluda (Gadżeciarz) pozwala zrobić gadżecik z przedmiotu. Do tego w Almanachu Nadzwyczajnym są zasady tworzenia golemów przez gnomy. Za to tworzenie gadżetów wedle Twojego rozumienia (czyli - tworzenie dodatkowego wsparcia, bez limitów albo przy żadnych lub znikomych kosztach w zasobach) byłoby munchkinizmem, przy zasadach zdobywania i rozwijania gadżetów za PD.
15-10-2012 10:04
earl
   
Ocena:
+1
W najlepszym razie możemy liczyć na pomoc autorów lub ich reprezentantów a w najgorszym pozostajemy sami sobie.

A nie można robić własnych wariacji na motywach tych gier, skoro, jak piszesz, wiele zasad jest niezrozumiałych?
15-10-2012 10:05
Kamulec
   
Ocena:
0
Eh, potrollować nie można.

"Otóż byli ludzie którzy taką szansę otrzymali, założyli oni portal, który jakimś cudem przetrwał po dziś dzień."
Który?
15-10-2012 10:12
Jagmin
   
Ocena:
+1
von Mansfeld, a chcesz pół plusa? W Wolsungu jest wiele podobnych reguł, ale żadnej ogólnej, która przesądzałaby o tym, że jednak to steampunk. To jest tylko moja opinia i pewnie większości to wystarcza. Mi nie, dlatego nie gram. Inne gry w tej stylistyce, które posiadam zawierają takie reguły. Nawet Deadlands (pierwszy) zawierał je. Co do munchkinizmu to mi raczej chodzi o zdrową wynalazczość. Np gadżety drużyny skądś się muszą brać, nie zawsze ze sklepu. Celowo pominięto ten aspekt gry by nie mieć z nim problemu.

earl, można i często trzeba. Ale w temacie chodzi mi raczej o to, co zrobić by tego uniknąć na przyszłość.

Kamulec, http://krysztalyczasu.pl
15-10-2012 10:14
Aesandill
   
Ocena:
+3
Sporo racji w tym wszystkim jest. Cieszyłem się na wolsunga długo, aż zabrałem sie za testy.
To nie jest Steam punk, wbrew obietnicom. Zresztą, sam podręcznik niczego takiego nie obiecuje, stwierdzenie "to jest steamp. nie pada tam ani razu. To Wiktoriańskie Fantasy (tez mało trafnie, Wiktoriańskie pulp fantasy było by chyba trafniejsze).

Czyli ponownie - Wolsung obdarty z wszelkiego szumu wokoło (masa stronek, zapowiedzi, informacji) niego ze słowami Steampunk jest tym co obiecuje. Niestety cały szum wydawnictwa/autora/fanów robi z niego coś czym nie jest.

Pozdrawiam
15-10-2012 10:27
Kamulec
   
Ocena:
0
@Jagmin
Znam, ale czy oni nie wystartowali w 2008?
15-10-2012 10:47
Jagmin
   
Ocena:
0
@Kamulec
Możliwe, ale chodziło mi o staż założycieli a nie serwisu. Jakby to serwis miał mieć taki staż to by pobił Polter. :D
15-10-2012 10:50
FireFrost
   
Ocena:
+3
Chyba Neuroshima broni się sama. Ma ogromne wsparcie autorów - dodatkowe przygody, pomysły i tak dalej, ale i bez tego wiadomo o co chodzi.

Co do Wolsunga, to się zgadzam - to nie jest taki prawdziwy Steampunk, jedynie sama scenografia jest w wielu miejscach Steampunkowa.
15-10-2012 11:44
Ninetongues
   
Ocena:
+4
Całkiem mądre a proste spostrzeżenie, daje do myślenia. Chyba jedyną opcją jest właśnie robienie gier w zespole - via Wolsung, który jest przecież spektakularnym sukcesem.
15-10-2012 11:56
postapokaliptyk
   
Ocena:
+5
W moim odczuciu Klanarchia bardzo krótko miała wsparcie autora.
Furiath bardzo szybko przesiadł się na projekt Clanarchy 2.0, który planuje wydać po angielsku, ponieważ prawa do Klanarchii ma wydawca, a ten nie zamierza dalej rozwijać systemu.

Za to jest kilka osób, które natworzyło bardzo dużo ciekawych dodatków fanowskich do tego systemu - system spokojnie żyje, w ogóle nie wspierany przez autora :)
15-10-2012 12:08
Jagmin
   
Ocena:
+1
I dlatego ja cały czas zbieram ekipę. Jest wielu chętnych, acz tak samo nieczasowych jak i ja. Jakbym miał trochę kasy na to, pewnie dałoby się podejść do tego bardziej profesjonalnie.

A z innej strony. Co sądzicie o grach małych formą acz bogatych treścią? Takie gry często mają jednego autora i ewentualnie ilustratora a bywają bardzo dobre. Z jakiegoś jednak powodu jest ich strasznie mało na polskim rynku. Większość jak już coś tworzy to chce minimum 200 stron. Sam popadłem w takie błędne myślenie.
15-10-2012 12:25
postapokaliptyk
   
Ocena:
+3
Jagminie,

Eliash ze swoją MiniWar to dla mnie taki przykład świetnej "małej" gry - małej obiętoścą, ale za to jaki potencjał.

ps. przesłałem ją nawet mojemu bratu, który nie lubi tego typu rozrywki i umówiliśmy się, że gdy zjedziemy do domu rodzinnego na święta, to wyciągniemy nasze, zapominanie już, pudła z żołnierzykami, klockami lego, itp.. i rozegramy kilka partyjek :)
15-10-2012 12:44
Blanche
   
Ocena:
0
Pytanie, jak to wygląda, dajmy na to, na Zachodzie. Czy w przypadkach gier wydawanych na tę samą skalę, co przytoczone przez Jagmina przykłady autorzy rzeczywiście nie muszą się nimi zajmować i gry bronią się same? Czy może każdy, kto ma pod ręką autora interesującego go systemu korzysta z takiej sytuacji?
15-10-2012 13:19
Jagmin
   
Ocena:
0
Blanche, nie wiem jak to jest ze skalą, ale nie spotkałem jeszcze gry anglojęzycznej, którą musiał mi by ktoś tłumaczyć. Przy polskich grach nieraz mam wrażenie, że trzeba kupić najpierw jakiś angielski podręcznik, na którego nakładką jest polska wersja. No ale nie znam adekwatnego przykładu.
15-10-2012 13:23
Wiron
   
Ocena:
0
Problem są testerzy (lub ich brak). Są to albo sam autor i znajomi nasiąknięci jego wizją albo ludzie którym autor nie zaufa. Ci pierwsi wiedzą masę oczywistości których może nie być w podręczniku. Tych drugich autor nie zna, nie wie jak grają i jak mocno trzymają się podręcznika. Wychodzi że najlepiej dać grę do przetestowania von Mansfeldowi bo na pewno będzie grał by the book.

Oftop:
IMO swoją popularność Steampunk zawdzięcza temu że wygląda fajnie więc Wolsung świetnie się w ten nurt wpisuje.
15-10-2012 15:01
Jagmin
   
Ocena:
+1
Wiron, ad. offtop,
Piszesz o estetyce steampunka nie o nim samym. Poza tym cyberpunk też wygląda fajnie a steampunkiem nie jest. :P
15-10-2012 15:12

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.