Postuluję o gry bez autorów
Odsłony: 10Ten trochę zaczepny tytuł wpisu to wstęp do kontynuacji poprzedniego wątku. Lecz najpierw małe podsumowanie. Otóż gry w Polsce są nie po polsku bo ich nie chcemy. Od początku to wiedziałem, ale wolałem zasięgnąć szerszej opinii. Powodów tego stanu rzeczy jest kilka:
- nasze zacofanie względem zachodu (czas pojawienia się RPG u nas);
- niechęć do czytania książek i robienia dziwnych rzeczy, czyli ogólnie RPG;
- wysokie koszty hobby (mimo, że do gry wystarczy wyobraźnia i jeden podręcznik na kilka osób).
Nie wyklucza to wcale istnienia niszy, w której właśnie się poruszamy. Jak podsumujemy liczbę graczy to wyjdzie nam spore miasteczko RPGowe. Jednak RPG to sport mocno lokalny. Licząc nawet konwenty, to raptem kilka dni w roku. Mamy Internet, ale jakoś to odziera RPG z atmosfery wspólnego spotkania. Może, kiedyś.
Przejdźmy jednak do tematu wpisu. A są nim gry (w domyśle polskie), które w teorii powinny bronić się same, ale tego nie robią. W najlepszym razie możemy liczyć na pomoc autorów lub ich reprezentantów a w najgorszym pozostajemy sami sobie. Na początek kilka przykładów.
Kryształy Czasu. W zamyśle autora polska odpowiedź na AD&D. Przez liczne spory i wiele mitycznych materiałów rozsianych po dyskietkach, notatnikach itp. Gra stała się mocno nieczytelna dla szarego odbiorcy. Zaczynałem od wersji podręcznikowej, która jak wielu z was wie zawierała masę błędów i nieścisłości. Mimo wszystko jakimś cudem udało się rozegrać kilka sesji. Jakie więc było moje zaskoczenie jak po kilku latach dowiedziałem się, że wszystko robie źle. Że korzystam z zakazanej i wyklętej przez fanów wersji. Sięgnąłem wiec po „oryginał” publikowany w odcinakach na łamach Magii i Miecza. No i znów fani przestrzegli mnie, że już wtedy autor był na tyle skonfliktowany z wydawnictwem, że nawet ta wersja to w dużej części wymysły redaktorów. Więc co było zgodne z wizja autora? Paradoksalnie – wizja autora, ta nie spisana, a przynajmniej nie opublikowana, którą szerzył słowem i czynem. Tak więc by pograć trzeba było dostać audiencje u autora i wszystko było cacy. Nie tak prędko. Otóż byli ludzie którzy taką szansę otrzymali, założyli oni portal, który jakimś cudem przetrwał po dziś dzień. Jakie zaskoczenie czekało jednak ich, gdy autor KC po latach (świetlnych) oznajmił, że i tak się mylą a on pracuje nad nową edycją. Nie dziwota, że nawet im puściły nerwy a portal bez bagażu doświadczeń autora wreszcie zaczął się rozwijać. Jaki z tego morał? Dopowiedzcie go sami.
Klanarchia. Wielu ludzi spodziewało się po tej grze rewolucji (rewelacji). Wielu się zawiodło. Jednak nie ja. Co prawda początki były trudne. Nie byłem przekonany do tej gry odkąd o niej usłyszałem. Gdy autor zaprosił mnie do współpracy myślałem, że wyrzuci mnie po pierwszym dniu marudzenia (pewnie teraz tego żałuje). Jednak to ja, nie on, zmieniłem zdanie. Z postępem prac gra autentycznie zaczęła mi się podobać. Po premierze jako jeden z nielicznych byłem zadowolony z niedookreślonego świata oraz lekko mistycznej mechaniki. Do mnie ta gra po prostu trafiła. Jednak innym potrzebna była pomoc. Nie wszyscy rozumieli wszystkie pomysły autora. Może było ich za dużo, może chodziło o ich kompozycję. W każdym razie gra bez autora praktycznie by nie zaistniała. A w zamyśle miała być samowystarczalna, tak by Furiath mógł o niej zapomnieć. Nie wiem czy niecoś zmieniło, ale przez długi czas autor i jego ekipa mocno wspierali grę i graczy.
Robotica. [usunięto na wniosek pokrzywdzonego]
Wolsung. Obecnie już świętość, której nie powinienem tykać, ale opowiem wam o tej grze z mojej perspektywy. Zapewne większość inaczej to odbiera i dlatego gra ma wielu zwolenników. Otóż kilka(naście) lat temu poznałem Garnka gdy szukałem inspiracji do napisania własnego steampunka. Trafiłem na jego stronę, potem zaczęliśmy korespondować. Nasze pomysły wydawały się zbieżne, więc wymienialiśmy się nimi i ocenialiśmy ich przydatność. Jednak moje niezdecydowanie spowodowało, że nie poszedłem dalej. Autor przez kilka lat także stał w miejscu, lecz nastąpił przełom. Moim zdaniem zawdzięczamy go Savage Worlds, choć nie bezpośrednio. Gra ze steampunkowej stała się pulpowa, pojawiły się wątki dobrze znane z Indiany Jonesa – Naziści, Wilka Wojna itd. Nie powiem, że nie lubię pulpu. Jednak ta konwencja mocno mi nie pasowała jako przewodnia dla Wolsunga. Jakiś czas temu w rozmowie z Garnkiem zapytałem wprost – co się stało z dawnymi ideami? W odpowiedzi dostałem, że zmieniły się czasy i oczekiwania odbiorców. W sumie bez tych zmian Wolsung pewnie podzieliłby los mojej niekończącej się autorki. Ok, rozumiem, więc pojawiło się kolejne pytanie – jak grać wynalazcą, wg mnie kwintesencją steampunka? Odpowiedź już nie była taka jednoznaczna. Na upartego dałoby się, jest kilka profesji. Jednak mechanika już tego nie wspiera. Mamy gadżety, ale nie jak je tworzyć. Bez własnych zasad nie da rady. Wiecie co dostałem w odpowiedzi? – Zagraj z nami, przekonasz się. Najgorsza możliwa odpowiedź. Mimo całej sympatii dla Garnka nie takiej odpowiedzi oczekiwałem po tak ambitnym dziele. Sadziłem, że gra obroni się sama. Grymaszę, wiem, w końcu ile osób ma takie wymagania?
Charakternik. Kuriozum na skalę kraju. Dziś już krążą o nim legendy i niepochlebne żarty a gra ma ledwo kilka miesięcy. Co otrzymujemy za wygórowaną cenę? Księgę szyfrów i zapewnienia autora, że wszystko gra. Nawet gdyby w cenie podręcznika była kolacja z autorem połączona z sesją na żywo nie wiem, czy znalazło by się wielu chętnych. Czemu? Bo autor po prostu gada szyfrem. Żadna z jego wypowiedzi nie była zrozumiała w 100%. Moje wypowiedzi często bywają niezrozumiałe, ale nie sądzę, że aż tak. To jedyna gra w moim zestawieniu, której wręcz należało by się tłumaczenie autora, ale najlepiej innego. Na powtórne wydanie raczej nie mamy co liczyć i nie wiem czy ktokolwiek chciałby.
Więc co autor wpisu ma na myśli? Chodzi mi o gry, które nie zawsze radzą sobie dobrze bez swoich autorów, którzy wytłumaczą i poprowadzą za rękę nowych graczy. Pół biedy jak są życzliwi i odpowiadają na nawet najgłupsze pytania. Niestety nie wszyscy mają tyle cierpliwości. Niektórzy podchodzą do swoich gier zbyt osobiście co odbija się niekorzystnie na samej grze. Nie naprawimy tego co już jest, ale może przynajmniej przyszłe gry będą mniej ułomne.
UWAGA! Tak jak poprzednio, proszę o merytoryczną dyskusję. Reszta wylatuje.