» Teksty » Felietony » Co nie gra w Pucharze Mistrza Mistrzów?

Co nie gra w Pucharze Mistrza Mistrzów?


wersja do druku

Edycja 2009 okiem gracza

Redakcja: Mateusz 'Zsu-Et-Am' Kominiarczuk

Puchar Mistrza Mistrzów to jedyny odwieczny ogólnopolski konkurs na najlepszego Mistrza Gry. Wkroczył w słuszny wiek, ale i niegościnne czasy. W modzie na kontestowanie wszystkiego i hobbystom się dostaje. Czy słusznie? Czy Puchar Mistrza Mistrzów zasługuje na wyśmianie, czy tylko na odrobinę konstruktywnej krytyki?

Tradycja PMM-a sięga jedenaście lat wstecz. Wg dzisiejszego regulaminu, jurorzy wytypowani przez media i organizacje fandomowe w trzech etapach wyłaniają zwycięzcę otrzymującego dwa puchary: indywidualny, który zachowuje, oraz drugi, przechodni, który zatrzymać może tylko jeśli zwycięży po raz trzeci. Dotychczas zdarzyło się to tylko raz, podczas Avangardy 2009, kiedy po raz trzeci (choć po pięcioletniej przerwie od poprzedniej wygranej) trofeum trafiło w ręce Wojtka Rzadka.

Konkurs ma każdorazowo trzy etapy. Do eliminacji może przystąpić każdy. Sędziowie odwiedzają zgłoszone sesje i na podstawie własnych obserwacji wybierają półfinalistów według kryteriów zawartych w formularzu oceny. Do półfinału trafia pięciu (choć liczba ta może zostać zmieniona) uczestników. W drugim etapie nie prowadzą oni jednak przygotowanych samodzielnie przygód – otrzymują pewne fabularne wytyczne (tj. zbiór motywów, które muszą zawrzeć w scenariuszu), na podstawie których opracowują przygodę. Mają na to kilkanaście godzin obejmujących noc. Stają więc przed wyborem – dłużej pospać czy solidniej się przygotować?

Do trzeciego etapu przechodzi tylko dwóch finalistów. Jeden z nich zostaje Mistrzem Mistrzów.

Wątpliwości sceptyków

Niektórzy atakują samą ideę konkursu. Bo po co wyłaniać najlepszego Mistrza Gry, skoro RPG to tylko zabawa? Jurorzy mają wybierać tego, kto najlepiej się bawi? Ci, którzy wypowiadają ten pogląd, w jakiś zaskakujący sposób nie dostrzegają rzeczywistości poza RPG. Te same sporty, które dla większości są sposobem wypoczynku, dla niektórych stanowią pole do rywalizacji. Jeśli ktoś jest zainteresowany tytułem najlepszego kolarza, sprawdza kryteria konkursu, przygotowuje się, inwestuje w sprzęt, treningi, poświęca czas i bierze udział w zawodach.

Tak samo jest z PMM – Mistrz Gry, który chce zgarnąć tytuł, przygotowuje się i stara sprostać wymaganiom jurorów, a przeszkodami w tym są gracze – może się o nich potknąć i stracić, albo odbić i zyskać. Co nie zmienia faktu, że dla tysięcy innych Mistrzów Gry RPG to zabawa bez zwycięzców czy przegranych.

Kontrowersje wzbudzają także kryteria oceny Mistrzów Gry. Na szczęście można się z nimi zapoznać na stronie internetowej konkursu. W skrócie, ocenie podlegają: narracja, przygotowanie, pomysłowość, zaangażowanie i kooperacja z graczami. Wszystko to pogrupowane jest w cztery kategorie, które ocenia się wg szkolnej skali od jednego do sześciu. Co więc jest nie tak?

Wyrywkowa wiedza

Na podstawie niedawnej relacji z turnieju, opublikowanej na łamach Valkirii, część czytelników doszła do wniosku, że PMM to turniej na handouty, świeczki, wachlarze i sok malinowy, bo zwycięzca przyniósł na sesje funkcjonalne również dla mechaniki świeczki, zainscenizował seppuku ze sztuczną krwią, puszczał muzykę i częstował graczy zieloną herbatą w czarkach na sake. Wyciąganie tak pochopnych wniosków to przykład bazowania na strzępkach informacji i ignorowania kontekstu całej sytuacji. Nikt z krytykujących nie zapytał, jak do półfinału trafili MG zupełnie nie korzystający z takich "pomocy", bazujący wyłącznie na scenariuszu, narracji i aktorstwie, czy też jak przeszedł do finału Szymon 'neishin' Szweda, którego jedynym trickiem w półfinale było rozdanie graczom jarmułek z festiwalu żydowskiego. Albo jak w 2006 roku zwyciężył Tomasz 'kaduceusz' Pudło, który w żadnej z turniejowych sesji nie miał ani jednego handoutu, żadnej muzyki i ani jednej świeczki...

Każdy ma własny sposób przygotowywania satysfakcjonujących sesji. Jedni bazują na improwizacji czy zdolnościach aktorskich, inni lubią żonglować muzyką, a jeszcze inni drukować karty postaci na wachlarzach. Każdy z tych tricków, jeśli pozwala mocniej zaangażować uwagę graczy i wciągnąć ich w świat gry, stanowi wartość dodaną i może przechylić szalę zwycięstwa. Ale rdzeń oceny stanowi co innego. Zarzuty, jeśli postawić je w kontekście całego konkursu, są zatem bezpodstawne.

Co z grami indie, które przyjmują inną filozofię i konstrukcję rozgrywki? Ich ten konkurs po prostu nie dotyczy. To konkurs na Mistrza Gry w klasycznym (dla Polski) rozumieniu, bliższym "narratorowi" i "moderatorowi" niż "temu, kto przynosi podręcznik" albo pełni inną niestandardową rolę. Gry rozgrywające się w dużej mierze na płaszczyźnie meta nie mają szans w PMM-owych realiach i trzeba to po prostu przyjąć do wiadomości. Trudno znaleźć uniwersalne kryteria, które służyłyby do oceny kilku tak różnych modeli grania i dlatego systemy mniej standardowe są z tej rywalizacji po prostu wykluczone.

Do poprawienia

PMM ciągle się zmienia. Teraz być może przyjdzie czas na zmiany w sposobie typowania jurorów. Tegoroczna edycja pokazała, że organizacje i media nie zawsze są skore do wystawienia swoich przedstawicieli, a nawet jeśli na konwencie pojawi się taka osoba, niekoniecznie chce poświęcić 90% czasu konwentu na sędziowanie. Dlatego może warto, żeby organizatorzy zaczęli uzupełniać jury zaufanymi osobami, które sami wytypują. Dzięki temu być może uda się uniknąć sytuacji, w których jurorów jest trzy razy mniej niż sesji eliminacyjnych. Wówczas też jury będzie bardziej reprezentatywne i będzie je stać na obsadzenie swoimi członkami sesji finałowych. Poza tym jurorami często zostają osoby pozbawione zupełnie autorytetu w fandomie. To nie pozwala na zbudowanie prawdziwej marki. Lepiej funkcjonuje pod tym względem np. kapituła Quentina – grupa rozpoznawalnych w środowisku ludzi z osiągnięciami gwarantuje prestiż konkursu. Przydałoby się też zróżnicowanie jury – znowu jak w Quentinie – pod kątem oczekiwań tak, żeby każdy kładł podczas głosowania w impasach nacisk na co innego. Wówczas łatwiej będzie uniknąć wytworzenia "przepisów na zwycięstwo".

Również w regulaminie znalazł się niuans, który odczytany dosłownie pozostawia niesmak. Gdyby sugerować się dokładnie zawartymi tam opisami poszczególnych ocen za przygotowanie, brak rekwizytów (nawet przy znakomitym przygotowaniu merytorycznym) powinien oznaczać dwa z sześciu punktów w tej kategorii. Chociaż z praktyki wynika, że sędziowie luźniej traktują ten zapis, z pewnością wymaga on korekty.

Bez wątpienia przydałoby się również mocniejsze wsparcie ze strony mediów, aby konkurs stał się bardziej rozpoznawalny, a tytuł zwycięzcy – znaczący. Dzisiaj PMM jest zamkniętą bańką znajomych z fandomu, do której rzadko wkracza ktoś zewnątrz, a jeśli już, to jest to juror, który trafił na PMM przez nikomu nieznane stowarzyszenie fantastyki usytuowane gdzieś z dala od reszty środowiska. Nikt też nie kwapi się, żeby wykorzystać Mistrzów Mistrzów jako materiał na poradnik czy almanach dla innych MG. Przecież wywiady z nimi mogą okazać się znakomitym materiałem dla innych prowadzących. Laureaci konkursu nie są również niestety angażowani przez wydawców almanachów i gier.

I co dalej?

Puchar Mistrza Mistrzów to konkurs o ugruntowanej tradycji, ale nieproporcjonalnie niskim prestiżu. Choć oczywiście nie pozbawiony wad. Formuła wymaga udoskonaleń i dopasowania do współczesnych realiów. Ale niezależnie od tego, warto rozpocząć przygotowania. Kolejny konkurs na Falkonie 2010...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Puchar Mistrza Mistrzów 2015 FALKON
Z kamerą wśród Mistrzów
Avangarda 2009
Sto Tysięcy Kroków i Dziury W Programie
- recenzja
Nie grymaś, opisuj
PMM okiem polterowego sędziego
czyli kilka słów o PMM 2008
Jak zostać Mistrzem?
Mistrzem Mistrzów, oczywiście

Komentarze


996

Użytkownik niezarejestrowany
    Duże
Ocena:
0
+1 za cały tekst :)
16-07-2009 23:48
neishin
   
Ocena:
+3
Cóż, zgadzam się, z tym, ze to nie fantastyczne media nie rozgłaszają konkursu, tylko mam wrażenie, że organizacja nie ma motywacja do budowania dobrego PRu i reklamy.
17-07-2009 00:04
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Może nie brak motywacji ale czasu :) Tak czy inaczej reklamy zabrakło.
17-07-2009 00:07
rincewind bpm
   
Ocena:
+2
Tak czy inaczej reklamy zabrakło.

Pewnie trochę tak, ale z drugiej strony uczestników pierwszego etapu było naprawdę sporo - wątpię, by można uzbierać dużo więcej, graczy też raczej nie brakowało (a poza tym oni nie są tu najważniejsi), a oglądać sesje można tylko na finale i mam wrażenie że oglądanie nie jest na tyle ciekawe, by przyciągać tłumy spoza fandomowej kliki, która jest żywotnie zainteresowana min. z powodu tego, że albo prowadzącym jest ktoś znajomy, albo też nieznajomy (sensacja :P).
17-07-2009 00:53
Scobin
   
Ocena:
+1
Dorzucam parę linków (można też wpisać "PMM" w polterowyszukiwarkę, wyskoczy kilka kolejnych):

strona Pucharu,

obszerny tekst Kaduceusza po edycji z 2008 roku,

niedawna dyskusja na Bagnie,

relacje uczestników z 2007 roku.

Jak komuś się chce, to pewnie można znaleźć jeszcze parę. ;-)
17-07-2009 01:14
Alfar
    @ regulamin
Ocena:
+1
Widzę, że zwróciłeś uwagę dokładnie na to samo co ja w regulaminie. Sędziowałam w PMMie po raz pierwszy na tegorocznej Avie i muszę przyznać. że regulamin i kryteria oceniania od pierwszego czytania wzbudziły moje wątpliwości. Również zwróciłam uwagę na wykluczające się punkty w "Rekwizytach". Przy czym wydaje mi sie, ze dobrym rozwiązaniem jest pytanie graczy o wrażenia z sesji. W moim przypadku przynajmniej kilkakrotnie wpłynęło to na odbiór sesji jako "Samopoczucia graczy". Pewnym jest też, że formułę całego PMMa należałoby przebudować...
17-07-2009 08:26
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Rince ma rację, prawie cały czas wszystkie sale PMMa były zajęte, ergo trudno byłoby pomieścić więcej MG.
17-07-2009 08:43
~

Użytkownik niezarejestrowany
    +
Ocena:
+3
Dobry tekst.
IMO jak każdemu konkursowi tak i temu przydałby się wizjoner (najlepiej wizjoner z kasą), aby rozdmuchać sprawę w fandomie, zainteresować więcej ludzi, wykorzystać potencjał wygrywających. To sprawiłoby że rywalizacja urosła by do rangi nie tylko zyskiwanego fejmu i to fejmu - jak zauważył autor - wśród wąskiego grona.
Nadać konkursowi faktyczny prestiż mogłyby konkretne propozycje - wydawnicze dla zwycięzców, współpracy przy tworzeniu przygód w dodatkach lub też propozycje "etatu" jako MG na różnego typu komercyjnych obozach związanych z RPG, których powstaje coraz więcej.
Moim zdaniem należałoby znaleźć porządnego sponsora nagród - a to podniosłoby potencjał medialny konkursu, stanowiłoby tez dodatkową motywację dla startujących.
No i zgadzam się z przedmówcami: dopracowanie reguł - to na pewno pomoże w spójności oceny. Przy pojawieniu się ewentualnego sponsora i poważniejszych nagród
pomoże też uniknąć rozgoryczenia porażką u osób które mogły by uznać że z powodu dziur w regułach zostały niesprawiedliwie ocenione.
17-07-2009 09:20
beacon
   
Ocena:
0
@anonim

Akurat Wojtek Rzadek pracuje na obozach dla dzieci jako MG ;P Jechał na jeden zaraz po Avangardzie.
17-07-2009 10:46
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Plus dobry MG niekoniecznie jest dobry dydaktycznie czy scenariuszowo... To nie tak proste.

Aczkolwiek muszę powiedzieć, że jeśli idzie o nagrody, to i GRAMY i PMM mogły wypaść lepiej w tym roku. W tym pierwszym zawsze Q-Workshop nagradzał na każdym etapie (jedna kostka za przejście eliminacji, zestaw za wejście do finału) no i na finał była mosiężna kość. W tym drugim w sumie zawsze tylko zwycięzca miał nagrody, ale w końcu runner-up i półfinaliści też mogli by coś dostawać...
17-07-2009 10:55
Scobin
   
Ocena:
+2
@Beacon

A może "obozach dla młodzieży"? :) Nie jestem pewien średniej wieku uczestników, ale wydaje mi się, że wynosi coś koło 15–16 lat. Pewnie można sprawdzić na stronie Oriona.
17-07-2009 12:01
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
-1
Co do reklamy, to kumpel w tym roku chciał startować, ale po 10 minutach bezowocnego szukania w necie kiedy to tak naprawdę się zaczyna i kiedy trzeba się pojawić na awie i gdzie zrezygnował. Ja chciałem pójść jako gracz, ale z tych samych powodów (nie udało mi się znaleźć o której gdzie trzeba się pojawić) też sobie odpuściłem.
17-07-2009 14:45
996

Użytkownik niezarejestrowany
    @Karczmarz
Ocena:
+2
Przez cały czas trwania konwentu koło akredytacji była tablica z informacjami o PMM. W infromatorze była mapka z lokalizacją korytarza z sesjami PMMowymi, tam też można było się zapisywać przez cały czwartek i mniej więcej do ~18tej w piątek (obrady po eliminacjach były chyba o 22. Minus 4 godziny na sesję).

Minimum wysiłku na konie by wystarczyło. Owszem - przed konwentem nie było godziny i miejsca wskazanego. Na samym konwencie jednak nie było z tym problemu i jakoś 15 MG i horda graczy znalazła to.
17-07-2009 15:25
sil
    tak sobie tylko piszę zamiast pracować
Ocena:
+2
"Laureaci konkursu nie są również niestety angażowani przez wydawców almanachów i gier."

Ilu mamy wydawców, którzy mogliby ich zaangażować? Portal i....?
Jak to sobie w przypadku gier wyobrażasz w praktyce? Jako promowanie rozdziału podstawki albo osobnego dodatku "Poradnik prowadzącego" autorstwa xxx laureata PMM?

To już chyba lepiej wydać przygodę autorstwa zwycięzcy Quenitna :) Chociaż z drugiej strony dla nieznających nagród "Puchar Mistrza Mistrzów" brzmi fajniej :P
17-07-2009 16:50
beacon
   
Ocena:
+1
@sil

Wystarczy, gdyby serwisy przepytywały laureatów o jakieś fajne porady do prowadzenia i żywo interesowały się turniejem. Z tego co wiem, polter ma w zanadrzu coś w tym stylu.

Natomiast że wydawcę mamy jednego, który para się antologiami, to odpowiedź do kogo tak na serio jest adresowana ta wypowiedź dopowiedz sobie sam ;)

@Karczmarz

Jak by komuś zależało, to by zapytał na akredytacji. To zaraz przy wejściu. Gdyby osoba tam siedząca nie wiedziała, skierowałaby potencjalnego MG gdzie trzeba i problemu by nie było. Ale jak ktoś chce znaleźć sobie powód, żeby ponarzekać, to zawsze znajdzie ;)
17-07-2009 17:30
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
@Craven i beacon

Napisałem "szukania w necie". Na Awangarde zamierzałem wpaść tylko na PMM, co więc robię? Wpisuje w google "PMM, awangarda, 2009, termin" czy coś w ten deseń i? I nic. Konwent trwa 4 dni, i nie wiem czy eliminacje są w czwartek? a może w piątek? Rano? Wieczorem? Całą noc? Nic nie wiem. Muszę zapierniczać aż na konwent by się dowiedzieć, że spóźniłem się 20 minut? Sorry :)

Minimum wysiłku wystarczyłoby, aby informacja o planowanym starcie eliminacji znalazła się w necie.

EDIT:
Btw. pracując w piątek informacja, czy np. sesje PMM odbywają się wieczorami, czy o jakiejś innej porze też byłaby istotna.
17-07-2009 20:33
beacon
   
Ocena:
+1
@Karczmarz

Wiesz, na stronie konwentu zazwyczaj są adresy mailowe organizatorów. Wiem, że to uchybienie z ich strony, ale nie rób z siebie ofiary. Jak nie chciało Ci się wysłać maila, co - oceniam - potrwałoby z minutę - to wnioski nasuwają się same.
17-07-2009 20:45
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
+4
@beacon

Ale to nie artykuł o wadach ewentualnych uczestników, tylko ewentualnych wadach w organizacji i po prostu piszę jaka wada sprawiła, że konkurs nie trafił do 2 zainteresowanych nim osób. Jasne, że można było zdobyć wszystko jakby się bardzo bardzo chciało, pytanie czy o to chodzi aby zainteresowani konkursem ludzie musieli wysyłać maile w takich sprawach?

Btw. 2 lata temu kiedy startowałem też wysyłałem maile z pytaniami jakimiś drobnymi, jak teraz patrzę na skrzynkę nie uzyskałem na nie odpowiedzi (dopiero telefon do organizatorów poskutkował z tego co pamiętam)
17-07-2009 21:01
beacon
   
Ocena:
-2
Może organizatorzy się na Ciebie uwzięli i specjalnie robią wszystko, żebyś nie wystartował.

Proponuję Ci wysłać organizatorom maila, że fajnie by było, gdyby zwrócili na to uwagę następnym razem. Komentowanie tutaj raczej wiele nie da. Dlatego odnoszę wrażenie, że zamiast na poprawie jakości turnieju zależy Ci na... no właśnie, czym?
17-07-2009 22:52
Darken
    Beacon,
Ocena:
+5
Idąc tym tropem, po co napisałeś ten felieton tutaj?
Przecież mogłeś wszystko posłać na prv do organizatorów konkursu.
18-07-2009 01:02

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.